7 mar 2010

Akwizgran

Mieliśmy o tyle szczęścia, że planowane zwiedzanie Aachen w dzień poprzedzający rozpoczęcie zajęć trafiło na przepiękną pogodę! Zimno jak w psiarni i jeszcze raz po raz porywisty wiatr, ale za to bezchmurne niebo i słonko nawet czasem potrafiło trochę nas ogrzać. Tym razem do miasta cisnęliśmy z buta. Kilka obrazków z drogi:


Ogólnie Aachen robi bardzo fajne wrażenie. Jest czysto, konkretnie i z klimatem. W centrum szałowe popodcinane klono-platano-brzozy, domki -- każdy inny, ale wszystkie komponujące się w jednym stylu. W centrum nie ma wiele do zobaczenia, byliśmy zobaczyć ujęcie siarkowych źródeł i potem ruszyliśmy na katedrę i rynek. Katedra imponująca!

Siarkowe źródła:


Katedra i detale:


Za to w sklepikach w okolicy można kupić chleb krasnoludów.


W środku też robi wrażenie. Nie udało nam się zobaczyć tronu Karola Wielkiego, bo wg przewodnika trzeba płacić i do tego dołączyć do niemieckojęzycznej wycieczki, ale przynajmniej byliśmy w zasięgu kilku metrów od niego (jest na piętrze). Za to samo wnętrze i tak robi wrażenie. Żyrandol na środku został podarowany przez Fryderyka Barbarossę. W relikwiarzu na samym końcu spoczywają za to relikwie Karola Wielkiego.


Ogólnie mnóstwo zwiedzających, różne języki; wysłyszałam brytyjski, francuski i brazylijski (!). Kilka obrazków z okolicy i ratusz:


Jak pewnie można zobaczyć, jest tu mnóstwo rzeźb. Są zdaje się robione przez jednego artystę i bardzo ładnie komponują się w jedną całość.


Brakujące ogniwo między gekonami i ludźmi.


Na koniec poszliśmy zobaczyć politechnikę RWTH Aachen, ale w międzyczasie skończyła mi się bateria i reszta zdjęć jest tak koszmarna, że wstydzę się je tu wklejać. No, może wkleję taki przedsmak kampusu, który jest nota bene bardzo ładny.


Na uwagę zasługuje też pewna rzeźba...


Meh, żałuję, że jednak nie wzięłam tego lepszego aparatu, mizeria mojej małej kamerki ukazała mi się w pełni dopiero teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz