18 mar 2010

IFF (4)

Pogoda nam się popsuła, ale znów jest fajnie. Wczoraj można było chodzić na zewnątrz w krótkim rękawku. Życie płynie jednostajnie: rano śniadanie, potem bus do Juelich, wykłady, obiad, wykłady, jakieś przerwy kawowe po drodze, potem bus z powrotem, brydż, pogaduchy i spać. Nie narzekam, dowiedziałam się mega dużo, ale już trochę jestem zmęczona. Wczoraj mieliśmy ostatni lab tour, w sumie trafiło się najgorsze laboratorium, po którym oprowadzał nas najprawdopodobniej jakiś nasz rodak, sądząc po akcencie, polskim nazwisku na posterze, podkoszulku w gaciach i tym, że wyrzucił naszą grupę piętnaście minut przed końcem czasu (bo przerwaliśmy mu Pracę Naukową i musi dalej obrabiać dane). Ale następne labki były już fajne. Dziś przedostatni dzień i obiad pożegnalny, a korzystając z nudniejszych wykładów, uzupełniam bloga.

Element artystyczny na dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz