28 sty 2009

Fasolowe bobki

Kompletnie nie rozumiem zachwytów nad portugalską kuchnią. Albo mam jak dotąd niezwykłego pecha, albo mam jakieś zbytnio wygórowane wymagania. Zwykle jadamy obiady (almoco) w stołówce na campusie. Żeby dostać posiłek, najpierw trzeba przedrzeć się przez automat płatniczy po portugalsku:
1. Spośród czterech obco brzmiących opcji wybrać właściwą (kombinacje student-pracownik i obiad-kolacja, bo tu też jest zwyczaj jadania ciepłych kolacji).
2. Spośród czterech propozycji dań (słownictwo specjalistyczne) wybrać tą, która grozi stosunkowo najmniejszym rozczarowaniem: ryba, mięso, wege i "dieta".
3. Pobrać przy tacociągu bułę, deser, zupę i drugie danie.

Przykładowy obiad (a będąc precyzyjnym, dwa bliźniacze obiady) wygląda tak:


Zupa jest jednako codziennie paskudna, po prostu jakieś nieokreślone jarzyny zmielone i nieprzyprawione, posolona jest znacznie lepsza, ale ogólnie w stołówce mają chyba jakiś nieokreślony opór przed przyprawami. Zupa chyba jest różna, bo jednego dnia można znaleźć dwa groszki, innego jedną fasolkę, ale i tak smakuje i wygląda tak samo (nijako).

Drugie danie - to zależy. Jeśli ma się szczęście, można na drugim daniu wyjść całkiem nieźle. Na razie szczęście nie bardzo się mnie trzyma. Jako surówka zwykle jest sałata (choć pani za ladą za każdym razem pyta, czy "com salada", ale nie mam śmiałości odpowiedzieć "nao" w obawie przed dalszą konwersacją i mówię, że tak; więc nie wiem, jaka jest alternatywa). Można trafić na różne dania - ryba raz dobra, raz zła, mięso chyba gorsze niż lepsze, poza tym nie wiem, co oznaczają ich mięsne nazwy; ryż, makaron, ziemniaki; choć ziemniaki mogą się też pojawić zamiast surówki do ryby z ryżem... Deser daje radę - np. taka karmelowa pianka, mus czekoladowy, surówka z owoców, zdechłe pieczone jabłko, banan, pomarańcza, ciacho cynamonowe lub inne, ogólnie fajnie.
A ostatnio na ten przykład w odruchu desperacji (mięso złe, ryba zła, diety się boję) wykupiłam obiad wegetariański, obstawiając, że kuleczki z fasoli (bolinhas de feijao) nie mogą być aż takie złe. No nie były, ale wyglądały jak kupa i zdecydowanie brakło im przypraw.


Swoją drogą, talerze mają malownicze - z logiem uniwersytetu.

3 komentarze:

  1. :D aż przypominają mi się czasy liceum i pyszne obiadki w stołówce. Łezka się w oku kręci. Choć tam przyprawiali sałatę ślimakami ;] A taką burą kulkę jak na zdjęciu może nawet bym i przecierpiała...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi się przypomniały obiady w Dubnej - ziemniaki w stanie płynnym i kompot, który ewoluował przez cały pobyt od chyba gruszkowego, wzbogacając się stopniowo o porzeczki, cytrynę i coś jeszcze ;-)

    Ale chyba wszystkie stołówki mają taki sam wstręt do przypraw i w miarę jadalnego jedzenia.

    OdpowiedzUsuń